Mystery Blogger Award

Hejże, hola, dziś w programie coś prawie tak staroświeckiego jak Gryzipiórowy blog, mianowicie – łańcuszek. W przerwie od pisania tekstu o pewnej trylogii fantasy pewnego pana, co każe się zwać Panem Grimdarkiem (serio), opowie Gryzipiór o tym, dla kogo by upiekł pasztet z gołębi, dlaczego dobrze wrócić do Fantazjany i które ze swoich blognotek lubi najbardziej. Wszystko za sprawą Moreni z Kroniki Książkoholika, która nominowała go do Mystery Blogger Award (wymyślonej ponoć przez Okoto Enigmę). Dzięki, Moreni!

A oto i zasady:
  1. Umieść logo/zdjęcie nagrody na swoim blogu;
  2. Wymień zasady;
  3. Podziękuj temu, kto Cię nominował, i podaj link do jej/jego bloga;
  4. Wspomnij twórcę nagrody i podaj również jego link;
  5. Powiedz swoim czytelnikom 3 rzeczy o sobie;
  6. Musisz nominować 10-20 osób;
  7. Powiadom swoich nominowanych, komentując to na ich blogach;
  8. Zadaj swoim kandydatom 5 dowolnych pytań; w tym jedno dziwne lub zabawne (sprecyzuj);
  9. Udostępnij link do Twojego najlepszego wpisu (wpisów).
Do dzieła zatem!

Trzy rzeczy o mnie

Kiedyś chciałam zostać psychologiem, ale te studia znudziły mnie tak niemiłosiernie, że po dwóch latach uciekłam na polonistykę. Uwielbiam czytać złe książki i oglądać złe filmy, między innymi dlatego że dzięki temu lepiej rozumiem te dobre. Darzę wielką (acz trudną) miłością sagę wiedźmińską, ale jakoś nie mogę się przekonać do gier CD Projektu.

Pytania

Masz możliwość swobodnej podróży w czasie i przestrzeni, wymień siedem osób, z którymi chętnie byś się spotkała i zaprosiła na kolacje – dlaczego właśnie one? (Mogą być postaci prawdziwe, ale i fikcyjne).
Ajajaj, trudne pytanie. Nie to, żeby na świecie – a co dopiero w książkach! – nie było ciekawych osobistości, ale Gryzipióra nigdy nie ciągnęło do spotkań ze znanymi ludźmi i nawet z kolejki po autograf potrafi smyrgnąć, gamoń jeden. Może skrzyknąłby na kolację parę sukkubów, inkubów i resztę czarciej hałastry, posłuchałby o ich smutkach, poczekał, aż zapadną w słodki sen, a potem sam urządził się w ich sali tronowej w piekielnej czeluści. Tam, o zmroku, przy kwaśnym czerwonym winie, uczyłby się od Sylvii Plath zmieniać depresję w poezję. Ściągnąłby Emily Dickinson, żeby wyciem potępieńców zagłuszyć pogrzeb maszerujący w jej głowie. Gdy zabrakłoby mu wina i potępieńców, poszedłby i przybił piątkę Mary Shelley za to, że mamy fantastykę. Potem, pogryzając lembasy, kopnąłby się do ulubionego pubu Inklingów i udowodnił, że istnieją krasnoludzkie kobiety. A na deser wyczarowałby fioletowe wino, upiekł pasztet z gołębi i pogroził nimi George’owi Martinowi, żeby poznać los Westeros i trollować znajomych do końca świata albo do czasu wydania „Wichrów zimy” – zależnie od tego, co nadejdzie najpierw.

Jaką umiejętność chciałabyś posiąść? Czego nauczyć? Nie chodzi o tajemną moc latania albo widzenia przez ściany. Tylko zwyczajną, a pomocną w szyciu, wróć, zawróć, w życiu?
Szycie byłoby niezłe, ale kick-boxing przydatniejszy.

Dokończ zdanie: Za czternastoma baśniami, za siedmioma bajkami…
...mały gryzipiór bawi się antycząstkami. Lepiej nie wychodźcie dziś z domu.

Szkoda, że nie wiedziałam o tym wcześniej… Czyli czego się ostatnio dowiedziałaś/nauczyłaś i dlaczego jest to dla Ciebie ważne?
Czas pokaże, ale na razie najbardziej się cieszę, że przez ostatnie półtora roku udało mi się lepiej poznać feminizm i na nowo go sobie przemyśleć, bo dzięki temu stał się on dla mnie spójniejszym systemem wartości i wskazówek etycznych. Dlaczego to dla mnie ważne? Zaryzykuję, śmiało popadając w banał, że pomaga mi to być ciut lepszą osobą. Dzięki koncepcji etyki troski Carol Gilligan trochę inaczej myślę o relacjach z ludźmi, za sprawą bell hooks udało mi się nazwać to, co mnie w feminizmie drażniło, a z lektury Judith Butler wyniosłam… no, jeszcze nie wiem, co wyniosłam z Butler oprócz bólu głowy, ale coś na pewno.

Trzy tytuły (może być i więcej) książek mało znanych, a wartych przeczytania to ______ plus dwa zdania (może być i więcej) uzasadnienia, dlaczego warto sięgnąć.

1. „Niekończąca się historia” Michaela Endego. Jeśli właśnie pomyśleliście, jaki z tego Gryzipióra przebrzydły kanciarz, to macie rację. Któż nie zna „Niekończącej się historii”? Sęk w tym, że w naszej zbiorowej pamięci chyba lepiej zapisała się ekranizacja z 1984 roku, a ta kończy się tam, gdzie w pierwowzorze prawdziwa przygoda dopiero się zaczyna. Do tego momentu pan Michael konstruuje opowieść terapeutyczną dla nielubianych moli książkowych. Od tego momentu zaczyna ją przenikliwie dekonstruować. I wtedy się okazuje, że nasz zagniewany i zakompleksiony Bastian to nie do końca taki zbawca, jakiego potrzebuje Fantazjana. I że ratunku dla samotnej duszy trzeba jednak szukać poza światem marzeń. Piękna rzecz.

2. „Dlaczego nie rozmawiam już z białymi o kolorze skóry”, czyli kapitalny esej dziennikarki i blogerki Reni Eddo-Lodge, który narobił szumu w Wielkiej Brytanii, a ostatnio trafił do Polski dzięki wydawnictwu Karakter, za co życzymy mu sto lat i gromadki małych karakterków. Jest to, mówiąc wprost, książka otwierająca oczy. Na to, co jest największą przeszkodą w walce z rasizmem. Wcale nie przestępstwa z nienawiści, tylko obojętność białej większości, która może się nawet uważać za postępową i tolerancyjną, ale nie chce lub nie potrafi dostrzec własnej uprzywilejowanej pozycji w świecie. Ostra, szczera, a zarazem przystępna rozprawa z mitem równych szans, syndromem białej ofiary, kolonialną historią Wielkiej Brytanii i hipokryzją białego feminizmu. Jest nawet mowa o czarnej Hermionie. Aha, i wbrew tytułowi autorka nadal na szczęście rozmawia z białymi o kolorze skóry. Podobno nawet więcej niż przedtem.

3. „Zwierzęcy punkt widzenia. Inna wersja historii” francuskiego historyka Érica Barataya, czyli próba rekonstrukcji dziejów cywilizacji z perspektywy zwierząt, głównie koni, krów i psów. „Perspektywy” to słowo-klucz, autor bowiem stara się pokonać odruch pisania o zwierzęciu wyłącznie w relacji do człowieka i odtworzyć to, co rzeczywiście mogły czuć konie zmuszone do pracy w kopalniach czy psy zarekwirowane właścicielom i wysłane na front pierwszej wojny światowej. Uprzedzę zawczasu, że to lektura długa, trudna i bolesna, ponieważ historia zwierząt to niestety w dużej mierze historia przemocy człowieka wobec zwierząt. Ale znajdą się w niej też przyjaźń, współczucie i przywiązanie. Przy okazji otrzymujemy kronikę zmagań szczerze zaangażowanego w swoją pracę badacza, podejmującego się współtworzenia pionierskiej dziedziny nauki mimo śladowych źródeł i poznawczych barier, czerpiącego nie tylko z własnej erudycji, ale i wielkich pokładów empatii. Gdybyż wszyscy uprawiali naukę w ten sposób.

Co powiedziałabym młodszej o dziesięć lat wersji siebie samej?
Burz ty lepiej mury zamiast je stawiać.

Potrawa, której chciałabym spróbować to _____.
O! Eliksir wielosokowy się kwalifikuje?

Ulubione wpisy

1. Wyzwanie czytelnicze „Hain”
Nie wpis, ale seria wpisów – relacji z lektury wspaniałych „Sześciu światów Hain” Ursuli K. Le Guin. Skutki uboczne obejmowały: nagłą a gorącą miłość do twórczości autorki, przeproszenie się z science fiction i odkrycie, ile frajdy może sprawić wspólne czytanie książek i wymienianie się wrażeniami.

2. Bunt czytelniczek albo o slashu w fanfiction
Pamiętam, że napisałam ten wpis w gniewie, a w zamian przyniósł mi moc radości dzięki arcyciekawej dyskusji w komentarzach i poczuciu, że oto udało mi się opowiedzieć własnym głosem o zjawisku, które całe mnóstwo ludzi utożsamia z grafomańską pornografią. Czasem mam ochotę popełnić część drugą.

3. Relacje z odcinków „Gry o tron”
Nie wiem, czy to przez miłość do książek GRRM-a, czy przez ogrom włożonej pracy, czy przez wrodzoną zgryźliwość, dla której adaptacja HBO stanowi wyborną pożywkę, ale ogromnie lubię te spisywane na gorąco relacje, dyskusje w komentarzach i wpisy towarzyszące, na przykład ten, w którym bronię przed krytyką postać Sansy Stark.


4 komentarze:

  1. Yay, jest wpis <3 Dzięki za podrzucenie "Zwierzęcego punktu widzenia". Nawet mi kiedyś mignął gdzieś, ale po przeczytaniu blurba z jakichś przyczyn uznałam, że to zupełnie nie to, czego się spodziewałam. Przekonałaś mnie, że to jednak to.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, mam nadzieję, że też się zachwycisz :) No, może "zachwycisz" to nieodpowiednie słowo, biorąc pod uwagę, jak bolesna jest to lektura, ale bardzo, bardzo warto sięgnąć!

      Usuń
  2. W temacie Martina stawiam, że jednak koniec świata wygra ;) Zwłaszcza patrząc na jego aktualną kondycję. I zdecydowanie podzielam brak pociągu do spotkać ze znanymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z uporem nie tracę nadziei. A przynajmniej próbuję! Niby ostatnio wydał ten swój GRRMarillion, więc może jest jeszcze szansa?

      Usuń